Uwielbiam chodzić na grzyby, niestety rzadko mogę iść. Nogi mnie nie chcą nosić, buntują mi się moje kończyny. No ale może jeszcze zaliczę w tym roku chociaż spacer po lesie. To zbiory mojej mamy. To od niej zaraziłam się pasją grzybobrania.
2 szklanki octu 10 %
8 szklanek wody
2 łyżki soli
4 łyżki cukru
3 cebule
1 łyżka gorczycy
4 liście laurowe
1 łyżka ziele angielskie
2 kg podgrzybków małych
Do garnka wlewam wodę, dodaję ocet, pokrojoną w piórka cebulę, ziele angielskie, liście laurowe, gorczycę, sól, cukier. Zalewę gotuje około 2 minuty od wrzenia. Grzyby oczyszczone i umyte, zalewam gorącą marynatą i odstawiam na noc. Na drugi dzień przekładam do wyparzonych słoików, zakręcam i pasteryzuje. Słoiki wstawiam do garnka z wodą na wysokości 3/4 słoika i gotuję około 5 minut.
śliczne grzybki :)
OdpowiedzUsuńChyba Ci zazdroszczę tych słoiczków:)
OdpowiedzUsuńA przy okazji zapraszam do zabawy,
miłego dnia, pozdrawiam:)
Jakie smaczne grzybki:)
OdpowiedzUsuńJak malowane:)
OdpowiedzUsuńdo tego kieliszek wódeczki, bo zagryzkę już mamy :)
OdpowiedzUsuńha ha ja wódeczki nie mam, to wpadam z grzybkami do ciebie :-)
Usuńpyszne grzybki :) ja nie lubię chodzić, ale jeść lubię :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam marynowane grzybki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :)