Jedno z ciast z serii grzechu warte. Uważam że warto zgrzeszyć odrobinę dla kawałka dakłasa żeby znaleźć się w niebie. Jest to słodkie ciasto a nawet rzekłabym bardzo słodkie, ale kusi od pierwszego kawałka. Orzechy i figi idealnie zatapiają się w strukturze bezy.
Beza:
6 jajek wielkość L
150 g cukru trzcinowego
150 g cukru białego
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżka octu winnego
Krem mleczny:
250 g serka mascarpone
350 ml śmietany kremówki 30 %
220 krem mleczny z solą morską
1 garść orzechów włoskich
6 daktyli suszonych
Dekoracja:
kakao, orzechy włoskie, daktyle
Beza:
Białka o temperaturze pokojowej ubijam na sztywno. Dodaję łyżkę cukru i ubijam do rozpuszczenia go, kolejna łyżka cukru i dalej ubijam. Cukier musi dobrze się rozpuścić, piana będzie błyszcząca i sztywna. Dodaję ocet, mąkę i mieszam jeszcze mikserem. Na papierze do pieczenia rysuję dwa koła o średnicy 18 cm. Układam na blaszce do pieczenia. Połowę bezy wykładam na jedno koło.Resztę bezy na drugie koło. Piekarnik termoobieg nagrzewam do 140 stopni. Wstawiam blaszkę i piekę 20 minut. Zmniejszam na 120 stopni i piekę jeszcze godzinę.Po wyłączeniu piekarnika otwieram drzwiczki i suszę bezy przy uchylonych. Bezy piekę dzień wcześniej.
Krem:
Śmietanę kremówkę i mascarpone przekładam do miski, ubijam mikserem na sztywno.Na końcu dodaję krem mleczny, pokrojone orzechy i daktyle, mieszam. Dwie łyżki kremu mlecznego zostawiam do dekoracji.
Bezę smaruję połową kremu, układam beze drugą, smaruję resztą
kremu. Posypuję kakao, dekoruję orzechami,daktylami, polewam kremem mlecznym.